enoe baner male

 Miejski Ośrodek Kultury Sportu i Rekreacji w Chełmku zaprasza w piątek 7 czerwca 2024, o godz. 19.00, na wystawę malarstwa Magdaleny Wójcik-"Enoe". W trakcie wernisażu odbędzie się performance literacko- muzyczny pt "Czemu powiedziałem ziemia..." w wykonaniu Magdaleny Wójcik i Johna Lectera.

Wydarzenie realizujemy w ramach autorskiego programu MOKSiR w Chełmku pt "Słowa, dźwięki, obrazy", ukazującego wzajemne przenikanie i związki literatury i sztuk wizualnych. Tegoroczna edycja została objęta Honorowym Patronatem Andrzeja Skrzypińskiego - Starosty Oświęcimskiego.

 

 

 male enoe

 


IMG 71191

Magdalena Wójcik
Dzieci mają naturalną potrzebę kreacji, zostawiana śladu i dialogu
z zastaną rzeczywistością. U niektórych cecha ta, pomimo
sprzyjających warunków, nie zanika wraz z wiekiem.
Swoją niezanikającą potrzebę ekspresji realizowałam w
obszarach: teatru wizji i ruchu, śpiewu archaicznego, projektowania
wnętrz, scenografii, mebli, tkaniny, obiektów artystycznych a także
edukacji artystycznej i animacji kultury.
To co robię nieprzerwanie i co jest daje mi poczucie tożsamości, to
malarstwo i pisanie. Jestem piszącą malarką.
Czuję się malarką samoukiem. Proces farbowania wątków na
gobeliny, miał szczególny wpływ, na moje czucie koloru i
laserunkowy sposób malowania. W malarstwie cenię fizyczny,
cielesny aspekt procesu tworzenia i jego poetyckie oblicze. Kiedy
myśl spotyka się z intuicją i gestem. Obraz staje się materialnym
przedmiotem, czasami zaskakując mnie swoim wyrazem. Wtedy
zadaję mu pytanie: o czym tak naprawdę jesteś obrazie ? Co
miałam na myśli ja - autorka. Często to nie myśli, a jedynie i aż
przeczucia.
Moje obrazy biorą się z tej niewiedzy i ciekawości . ‘’Kim tak
naprawdę jestem, jesteś, jesteśmy “ Maluje obrazy figuratywne.
Przez lata były to głównie introwertyczne portrety / autoportrety
Obecnie kadr się rozszerza .Coraz więcej jest przestrzeni, interakcji
i scen grupowych.
Moja czułą uwagę przyciągają szczeliny i pęknięcia w wizerunku,
elementy nieprzystające. Niepowtarzalność i ciągłość. Obserwacja
codzienności i odbicia w niej mitów i archetypów. . Szczególnie
raduje mnie podwójne kodowanie wizerunku; religijne i
popkulturowe. Mam słabość do patosu i kiczu. Odczuwam, że
świat jest zbudowany jak fraktal i ma strukturę samopodobną.
Szukam oceanu w kropli wody.
Wybrane wystawy indywidualne i zbiorowe

- „Wystawa zbiorowa. “ Odejście W Mrok” . Uniwersytet
Przyrodniczo-Humanistyczny w Siedlcach. 2024
- . Wystawa indywidualna “ BOYS” - Kamienica Artystyczna,
Galeria TA 3 . Warszawa. 2024
- Wystawa zbiorowa “Kobiety o Kobietach„. Galeria Piwniczka,
Radzymin. 2024
- Wystawa indywidualna „Ucieleśnieni „ Galeria Ściana ,
Uniwersytet w Siedlcach. 2024
- „Co słychać „ Ośrodek Kultury i Oświaty , Wisznice . Wystawa
grupy artystycznej . 2023
- “ Sekrety - Sfumato” Galeria Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej
im. H. Łopacińskiego, Lublin. Wystawa indywidualna wraz z
prezentacja książki poetyckiej “ Sfumato“wydanej przez Miejską
Bibliotekę Publiczną w Białej Podlaskiej.2020
- Wystawa indywidualna “Rodzina “ galeria ODK Łęczna. 2018
- Wystawa indywidualna “Rodzina “ galeria TDK, Tarnobrzeg.
2017
- - Wystawa oraz spotkanie autorskie w Zakładzie Karnym w
Białej Podlaskiej, listopad 2017
-
- Wystawa indywidualna “Udomowieni / Rodzina “ Galeria
Oranżeria” Radzyń Podlaski 2016

– projekt i realizacja scenografii do opery “Zamek na Czorsztynie”,
Park Radziwiłowski, Biała Podlaska 2016
- instalacja “Wyszeptanki ” Park Sztuki 2015 ,sztuka w przestrzeni
miejskiej , Biała Podlaska
- Wystawa indywidualna .”Udomowieni” Galeria Podlaska ,Biała
Podlaska 2014

- Wystawa indywidualna ” Udomowieni” Wojewódzki Dom Kultury,
Lublin 2014
- Wystawa zbiorowa ,Baunhoj Molle, Grenaa, Dania 2006
- Wystawa indywidualna “Portrety trumienne ” klubokawiarnia
Magiel, Warszawa 2004r

 

zdjeci0101zdjeci0102zdjeci0103

zdjeci0104zdjeci0105zdjeci0107

zdjeci0110zdjeci0108zdjeci0111

zdjeci0106

 

"Tam i z powrotem"
Wygląda na to że to było szczęśliwe zakończenie, kiedy wiatrak rozciął mi głowę i leżałem lekko
oszołomiony na ziemi.
Czemu powiedziałem ziemia, nie wiem. Może, bo brzmi bardziej dramatycznie, niż podłoga.
Ziemia, nasza matka, karmicielka, pierwszy i ostatni dom, miejsce do którego zmierzamy. Czy
taki patos robi jeszcze na kimś wrażenie? Upadłem i leżałem na ziemi, jak jakiś żołnierz czy
błędny rycerz. Don Kichot we własnej osobie - tak, to komiczne raczej, o ile nie robi się naprawdę
poważnie.
Kiedy obracam w ustach słowo „ziemia”, sprawdzam jego smak i teksturę, zdaje się dziecinne,
nie ukształtowane do końca. Infantylne nawet. Ziemia, matka ziemniaka,
Nie było też, żadnego wiatraka. Po prostu potknąłem się o plecak kolegi, wylądowałem na
podłodze naszego biura. Ostrzegający, ostry i szybki ból przeciął mi skronie. Błyskawiczne ukłucie
drutem od robótek ręcznych i ból nr 2, gorący i pulsujący. Rozciąłem głowę o stalową nogę
krzesła. Nie ufam współczesnym projektantom.
Kilka chwil później, dotarł do mnie, z wysłużonej wykładziny zapach; zapis codzienności. Kurz,
środki chemiczne i jedzenie. Akordy i nuty, cały bukiet przypominający woń torfu, rozłożonego
kompostu. Ta wykładzina pachniała ziemią. Przez moment poczułem ciepło błota, przy zejściu do
Muchawki. Zakopywaliśmy się w nim, w gorące dni wakacji, żeby mieć co zmywać w rzece.
Dorośli zdawali się nie pamiętać, jakie to są ważne sprawy. Coś co pozwala wierzyć w szczęśliwe
dzieciństwo. Zapach - potrafi to najlepiej. Przenosić w czasie.
... Z rozpierającym bólem nr 3, leżę na szaro-niebieskiej wykładzinie w małe, kolorowe trójkąty.
Pachnie kurzem, ziemią, chemią, smażoną cebulą i ledwo wyczuwalnie, ale jednak, słodko. Tą
kaszą manną z sokiem malinowym i ciasteczkiem. Mama nie potrafi jej podrobić, mimo to,
czasem próbuje.
- Boli ! Nie wiem co. Głowa, wszystko chyba, całe ciało napina się i drętwieje. Gorąco i dziwnie
jakbym był z boku i przyglądał się sobie. Dzieci i Pani Asia, patrzą na mnie i szumią, jak morze. W
głowie fale przypływają i odpływają. Wszyscy są bardzo daleko a zaraz blisko. Nie widzę mamy.
- Mamo ! Mamo ! Chcę do mamy! Krzyczę, ale chyba cicho, jak kotek.
Mama pewnie zaraz przybiegnie i coś zaradzi. Żeby nie bolało i żebym nie czuł się tak dziwnie.
Jakbym był na golasa. Przykryjcie mnie całego kocem, żeby nie było mnie widać. Zrobiło mi się
bardzo zimno i wstyd, że się przewróciłem i leci mi z głowy krew. Chcę tylko mamę, ona to
naprawi. Mamo! mamo! - wołam.
Z przedszkola zwykle zabiera mnie Ola, moja siostra. Starsza, ale tylko trochę. Denerwuje mnie,
bo się wymądrza i chce mną rządzić. Mama i tata pracują długo i często jesteśmy w domu sami.
Lubię to, bo przynajmniej, nikt mi niczego nie przerywa i nie straszy że popsuję sobie zęby i oczy.
Mamy tajemne danie: Corn Flakes z majonezem. Nie mówimy o nim nikomu. Czasami zjadam
cały chleb z grubą warstwą masła i miodem, albo z solą. Potem boli mnie brzuch a mama się
denerwuje. Ona chyba myśli, że to jej wina. A ja znowu o tym zapominam.
Czuję słony smak łez i smarków. Żeby tylko nie zadzwonili po tatę. Będzie zły, że podbiegłem
pod ten wiatrak. Nie chcę, żeby mnie zobaczył jak płaczę... Tato !
- Tato, tak naprawdę to nie jestem beksą, gapą ani ciapą. Nie jestem wcale taki jak myślisz i nie
mów więcej, tego słowa - flegma - jest bardzo brzydkie, robię się od niego zaczarowany i
zastygnięty.
- Idź sobie Tato! - Tak bym krzyknął - gdyby przyszedł. I gdybym się nie wstydził.
- Kiedy tata się śmieje ze mnie, nie rozumiem, czy jest mu wesoło, czy pod śmiechem ukrywa
coś i chciałby mnie wymienić. Nie potrafię nazwać tego, co wtedy czuję.
-
... Tato, tato! - westchnąłem, przełykając ślinę, bo nagle miałem jej za dużo i była za mokra.
- Ech, tato - gdybyś wiedział - zaciągnąłem się powietrzem - czasami człowiek zapomina
oddychać. Co ja ci mogę powiedzieć tato - sam nie wiem co...Ja - chyba za Tobą tęsknię...

- Nie mam pojęcia ile trwało zanim wstałem. Czas skraca się i rozciąga jak guma, wyraźnie
odczuwam jego względność. Czasami zdarza mi się, zatracać poczucie czasu, ale do tego
zdarzenia, nie zgubiłem się i nie odnalazłem w innej czasoprzestrzeni. Tam i z powrotem, znowu
i jeszcze raz. Palimpsest - słowo, brzmiące jak imię czarodzieja. Ponowny zapis na
zeskrobanym rękopisie, nakładające się wydarzenia i znaczenia.
- Nic mi się właściwie nie stało, założyli mi trzy szwy, czyli będę miał drugą bliznę z tej samej
strony. Dali mi zwolnienie z pracy do końca tygodnia. Bardzo dobrze, już naprawdę byłem
zmęczony. Tyle roboty, w tej robocie. Nie wyrabiam się, ciągle jestem w pracy, do domu pracę
zabieram, jak pracoholik jakiś. Jak ojciec.
Kiedyś myślałem że jest taką osobą, jaką ja nie chcę być napewno. Mam dokładnie tyle lat, ile
miał on, kiedy wiatrak rozciął mi głowę. Widzę, że moje dłonie wyglądają jak jego. Kiedy
zaczynasz to dostrzegać, wiesz, że to już jest na serio. Naprawdę jest to twoje życie, a nie
jakaś zabawa, czy próba generalna. Z dłońmi po ojcu, wpadasz w kołowrotek pracy, czasu i
pokoleń. Miałem trochę dodatkowego czasu, do końca tygodnia. Do końca tygodnia stałem się
dorosły. Bardziej dorosły. Nagle ojciec, nie był mi już do niczego potrzebny. Nastąpiło
gwałtowne rozładowanie i koniec walki. Moje wyobrażenia o nim stały się nieistotne. Nie liczyło
się już jaki jest, bo ja przestałem na niego liczyć. Mogłem wreszcie porzucić przywiązanie, do
swojego „smętnego oblicza” i to było szczęśliwe zakończenie.
-
- Cześć tato.
- Co tam ? Coś się stało? Brzmisz dziwnie, inaczej...
- Wszystko u mnie ok. Co u Ciebie słychać Tato? - zapytałem...